"Nasze miasteczko". Suchowola oczami jej żydowskich mieszkańców

Agnieszka Kostuch
"Nasze miasteczko". Suchowola oczami jej żydowskich mieszkańców
"Nasze miasteczko". Suchowola oczami jej żydowskich mieszkańców

„NASZE MIASTECZKO”. SUCHOWOLA OCZAMI JEJ ŻYDOWSKICH MIESZKAŃCÓW

Wydana w dwóch częściach Księga Pamięci. Historia Żydów z Suchowoli. Jerozolima 1957 to zbiór wspomnień żydowskich mieszkańców Suchowoli zebranych w 1957 roku. Większość z nich było szczęśliwymi uczestnikami aliji do Izraela. Dwa świadectwa złożyły ocalone z Zagłady kobiety. Wspomnienia te są nieocenionym źródłem wiedzy o życiu w przedwojennej Suchowoli, o historii i kulturze tamtejszej diaspory, rodzącym się ruchu syjonistycznym, a także o relacjach z polskimi sąsiadami i gehennie Zagłady. To, co uderza od pierwszych stron, to nazywanie Suchowoli „naszym miasteczkiem”. Źródeł tego określenia można doszukiwać się w liczebności
Żydów i w ich poczuciu więzi z tym miejscem, a także w świadomości budowania go przez wiele żydowskich pokoleń. Jeden z byłych mieszkańców wspomina, że „Żydzi byli tu większością” (cz. II, s. 41), a inna osoba ocenia ich liczbę na około 2 tysięcy w momencie wybuchu II wojny światowej.
Według Tomasza Wiśniewskiego mogło być ich 25001. Czy te liczby są ważne? Wydaje się, że nie można ich bagatelizować, biorąc pod uwagę fakt, że ocalało tylko 23 suchowolskich Żydów. Żaden z nich nie zamieszkał po wojnie w swoim opuszczonym domu, a ci, którzy chcieli, szybko zrozumieli, że nie mają po co wracać. Nie tylko nikt tam na nich nie czekał, ale mogli zostać potraktowani tak, jak Dawid Wajnsztajn, zamordowany przez Polaków po powrocie do sąsiedzkiej Dąbrowy.
Jeszcze bardziej wymowne niż liczby są wyznania 1 T. Wiśniewski, Bożnice Białostocczyzny, Białystok 1992, s. 191. o przywiązaniu do miejsca swojego dzieciństwa czy młodości i poczuciu jego bezpowrotnej utraty. To poczucie jest podobne, jeśli nie równe, poczuciu utraty bliskich, którzy zginęli w Holokauście. Chaja
Suchowolska wyznaje: „Kochałam Suchowolę i także po zamieszkaniu na stałe w Ziemi Izraela ogarnęła mnie tęsknota za moim miasteczkiem” (cz. I, s. 107). Niestety ta miłość do swojej małej ojczyzny była naznaczona „strachem przed gojami” (cz. I, s. 97), który w dużym stopniu determinował emigrację młodych. I chociaż we wspomnieniach pojawiają się opisy sytuacji, w których Polacy wykazywali się serdecznością i zrozumieniem dla żydowskich sąsiadów, to przeważają opisy klimatu
„wrogiej okolicy” (cz. II, s. 7). Skrajnymi przejawami tego wrogiego nastawienia były pogromy Żydów najpierw przez polskich żołnierzy w 1920 roku, a po ataku Niemców w 1941 roku przez polskich sąsiadów, którzy nadgorliwie wykonywali plan nazistów „oczyszczenia” miasteczka z Żydów. Ujmujący jest jednak fakt, że doznane cierpienia nie zagłuszyły pamięci o dobrym „dziedzictwie” (cz. II, s. 52) z Suchowoli, które należy przekazać kolejnym pokoleniom.


Agnieszka Kostuch
 

© Copyright 2014