Przesądzony żydowski los

Marzena Dobosz

Kim są strażnicy i czym jest owo tytułowe fatum w książce Bożeny
Keff Strażnicy fatum? W podtytule autorka podpowiada, że chodzi
o „dyskurs publiczny wobec antysemityzmu” i że mowa będzie
„o Zagładzie, Polakach i Żydach” w literaturze pierwszych dwóch
powojennych dekad. Wyrażenie „strażnicy fatum” służy do oddania
określonego typu sytuacji w czasie Zagłady: kiedy „Żyd zobaczony
publicznie musi umrzeć”, bo ktoś już na pewno na niego doniósł,
a „postronni widzowie” czy „bierni świadkowie” przyglądają się
bezradnie, przeświadczeni, że nie da się już nic zrobić…

Motyw fatum ciążącego nad Żydami, przekonanie o tym, że nie można pomóc
komuś, kto już został – zbiorowo – skazany na śmierć, pojawia się w literaturze
powojennej stosunkowo często. „Wykonawcami” owego fatum są hitlerowcy, mordercy
w niemieckich mundurach, ale na jego straży stoją mieszkańcy okupowanych
ziem pilnujący, by przeznaczenie nikogo nie ominęło. Wszelka pomoc wydaje się
bezcelowa, ponieważ z pewnością zostanie odkryta i ukarana przez czyhających na Żydów
Niemców. A za pomoc Żydom grozi śmierć. Nieliczni, którzy w czasie Zagłady
mieli odwagę pomagać, byli bohaterami. Nie było to jednak bohaterstwo „ze względu
na wszechwiedzących Niemców, ale – jak pisze Bożena Keff – z powodu powszechnej
nienawiści do Żydów i traktowania ratujących jak zdrajców narodu lub cwaniaków,
którzy dorwali się do żydowskich pieniędzy”.
Strzec się należało nie tyle Niemców, ile sąsiadów…
Z dyskursu publicznego znikają jednak informacje o masowych donosach, szmalcownikach,
grabieżach, morderstwach, o tym, że świadkowie i postronni widzowie
tworzyli rodzaj „straży ochotniczej” współpracującej z Niemcami w „kwestii
żydowskiej”. Świadomie lub nie podejmowali rozmaite działania, w tym „sygnalizacyjne
gapiostwo”, czyli czekanie, aż wypełni się fatum. Niektórzy tylko „kibicowali”
Niemcom w akcji „uwalniania” Polski od Żydów, choć krytykowali nazistowskie
metody (współczujemy cierpiącym, ale nadal uważamy Żydów za wrogów Polski
i Polaków). Zapis takiej postawy – pisze Keff – odnajdziemy na przykład w Proteście
Zofii Kossak-Szczuckiej.
Bożena Keff przypomina scenę z powieści Kazimierza Brandysa Samson, w której
narrator prowadzi czytelnika ulicami okupowanej Warszawy w ślad za Jakubem Goldem.
Gold musiał opuścić swoją dotychczasową kryjówkę, aby ratować życie. Idzie
najpierw Alejami Jerozolimskimi – oślepiony słońcem po wyjściu z piwnicy – potem
Nowym Światem, by dotrzeć do domu znajomego przy Krakowskim Przedmieściu.
Jest rok 1943, powstanie upadło, ostatni mieszkańcy getta zostali wywiezieni do
Treblinki, a „Warszawa jest oczyszczona z Żydów”, więc widok Żyda idącego Nowym
Światem w środku dnia budzi sensację.
Niektórzy przechodnie odwracają głowy i szybko idą dalej, inni przystają pogapić się
na widowisko, a jeszcze inni pokazują sobie Jakuba Golda palcami i czekają na nieuchronny
niemiecki patrol (w przekonaniu, jak pisze Keff, że Niemcy materializują się
sami z siebie zawsze i wszędzie tam, gdzie pojawiają się Żydzi).
Czy tłum przechodniów na ulicach Warszawy to „bierni i bezsilni świadkowie”?
Czy przystający na chodniku gapie to tacy sami świadkowie jak osoby odwracające
wzrok od Jakuba i odchodzące w pośpiechu? W tłumie ludzi – na widoku – nikt nie
jest bezpieczny, nikt nie odważy się pomóc, bo przecież niemiecki patrol może w każdej
chwili nadejść. W tłumie wszyscy się nawzajem pilnują, żeby nikt się nie wychylił.
„Strażnik to ktoś, czyim zadaniem lub pracą jest pilnowanie i ochrona kogoś lub
czegoś” – możemy przeczytać w Innym słowniku języka polskiego pod redakcją
Mirosława Bańki. Ilustracją definicji jest fragment o strażnikach w obozach koncentracyjnych…
W internetowym Wielkim słowniku języka polskiego znaczenie leksemu
„strażnik” jest podzielone na dwa precyzujące podznacznia: strażnik jako wartownik,
czyli „osoba, której zadaniem jest pilnowanie, aby nie wydarzyło się nic złego
w związku z jakimiś osobami lub przedmiotami” oraz strażnik jako obrońca – „osoba,
która broni jakiejś idei lub wartości”.
Każdy świadek żydowskiej obecności jest zatem strażnikiem nieuchronnej sytuacji:
zapowiedzianej śmierci. Pomóc nie sposób można jedynie skrócić cierpienie, a więc
zabić (bo przecież fatum już ciąży) – tak jak w opowiadaniu Zofii Nałkowskiej Przy
torze kolejowym z tomu Medaliony, gdy nikt nie jest w stanie, nie potrafi czy nie
chce pomóc ukryć się dziewczynie, która uciekła z transportu śmierci…
„Na straży fatum stoją też ci, którzy pilnują warunków, na jakich można (nie
można) w Polsce się spotkać, choćby w procesie edukacji szkolnej, z mniejszościowymi
wersjami polskiej historii: z historią Żydów w Polsce, Ukraińców w Polsce itd.” – pisze
Keff. Na straży tych warunków stoi niepisany, ale ogólnie praktykowany „regulamin
gościa”, czyli rozróżnienie na „gospodarzy” (Polaków) i „gości” (Żydów) i wytyczenie
granic, w jakich „goście mogą czuć się swobodnie i bezpiecznie w kraju gospodarzy
i w kontekście ich kultury”. Relacja gospodarz–gość jest z założenia niesymetryczna. 

(...)

© Copyright 2014