Hatikwa na Starym Rynku. 80. rocznica likwidacji getta w Bełchatowie
Niemcy utworzyli getto w Bełchatowie w marcu 1941 roku. Uwięzili w nim
bełchatowskich Żydów, a także Żydów z pobliskich miejscowości: Kleszczowa, Widawy,
Grocholic, Szczercowa. Zagładę getta przeprowadzono w dniach 11–13 sierpnia
1942 roku. Wówczas pozostawało w nim około 6 tysięcy ludzi. 11 sierpnia miała
miejsce selekcja. Młodzi, zdolni do pracy i bezdzietni – około tysiąca osób – zostali
wywiezieni do getta w Łodzi. Dzieci z rodzicami oraz starsi i schorowani – około 5
tysięcy osób – zostali wywiezieni ciężarówkami do obozu zagłady w Chełmnie nad
Nerem. Niemcy potrzebowali trzech dni, żeby wywieźć i zamordować 5 tysięcy ludzi.
Likwidacja getta zakończyła się 18 sierpnia, Bełchatów ogłoszono judenrein. Tego
dnia odjechał do łódzkiego getta ostatni transport około stu bełchatowskich Żydów,
zmuszanych do pakowania i grabieży mienia żydowskiego – Niemcy wywozili do
Łodzi głównie sprzęt fabryczny, maszyny tkackie, ale także sprzęt domowy i tym podobne.
W Bełchatowie nie ma dziś wielu śladów po żydowskiej historii miasteczka.
Choć przed wojną Żydzi stanowili około 50% mieszkańców Bełchatowa, który przez
stulecia budowali i kochali. Byli aktywni w każdej dziedzinie życia społecznego: sporcie,
kulturze, polityce. Byli radnymi, fabrykantami, pisarzami, zwykłymi robotnikami.
Niestety po wojnie zburzono w Bełchatowie synagogę, cheder, mykwę i budynek gminy
żydowskiej. Zrujnowany cmenatrz, skąd Niemcy wywieźli macewy w celu regulacji
brzegów pobliskiej rzeki i budowy mostu, został po wojnie zamieniony w park. Nie
zostało prawie nic z kilkuwiekowej obecności społeczności żydowskiej w mieście,
jedynie ich domy, zajęte przez dzisiejszych mieszkańców. I powojenna cisza, zapomnienie,
zbiorowa amnezja.
W 1992 roku, w 50. rocznicę zagłady getta w Bełchatowie, Żydzi z Izraela i innych
krajów, wychowani w Bełchatowie, Ocaleni, sami zorganizowali obchody tej
uroczystości. Wmurowali tablicę pamiątkową na budynku Domu Kultury w centrum
miasta, w hołdzie 5 tysiącom ofiar getta bełchatowskiego. Z ich inicjatywy,
we współpracy z ówczesnym dyrektorem muzeum w Bełchatowie wzniesiono też
skromny pomnik na cmentarzu żydowskim, który nadal pozostawał parkiem. Kilka
lat po tych uroczystościach, przy przebudowie Domu Kultury tablicę pamiątkową
zdjęto i nie wróciła już na swoje miejsce. Dopiero niedawno udało nam się zawiesić
tam jej replikę.
Wychowałam się w Bełchatowie, mieszkałam w pobliżu tego parku. Spędziłam
tam całe dzieciństwo, nie wiedząc, że to jest cmentarz. Były tam resztki macew,
okoliczne dzieciaki, w tym ja, rozniosły je w pył. To był mój plac zabaw. W 1992
roku – gdy odbywały się uroczystości 50. rocznicy likwidacji getta – miałam 16 lat,
byłam w liceum i nie miałam najmniejszego pojęcia, że w Bełchatowie byli jacyś Żydzi.
Uczyliśmy się w szkole o Auschwitz, ale nikt nam nie powiedział, że w Bełchatowie
było getto. Gdy na studiach zaczęłam się interesować tematyką żydowską, próbowałam
dotrzeć do jakichś książek i materiałów na temat bełchatowskich Żydów, ale się nie
udało, taka książka nie istniała.
Po studiach zmieszkałam na stałe we Francji, ale o Bełchatowie, moim mieście
rodzinnym, nigdy nie zapomniałam. Od około 10 lat prowadzę grupę fejsbukową Żydzi bełchatowscy / The Jews of Belchatow.
Założyłam ją w proteście przeciw zbiorowej amnezji i z nadzieją na ogrodzenie cmentrza
żydowskiego w Bełchatowie, za którego stan czuję się współwinna. Do grupy przyłączyło
się wielu potomków bełchatowskich Żydów, oraz wielu dzisiejszych bełchatowian i ku
mojemu zdziwieniu grupa nabrała mocy sprawczej. Największe sukcesy to zorganizowanie
konferencji na temat wielokulturowej przeszłości Bełchatowa, wydobycie macew
z mostu i rzeki (są obecnie inwentaryzowane w Łodzi pod nadzorem Stowarzyszenia
Centrum Badań Żydowskich), napisanie wraz z Andrzejem Selerowiczem książki
pod tytułem Żydzi z Bełchatowa i okolic oraz przywrócenie repliki tablicy pamiątkowej
w hołdzie 5 tysiącom zamordowanych bełchatowskich Żydów – zawisła ona w centrum
miasta na ścianie przebudowanego Domu Kultury naprzeciw miejsca, gdzie stała
synagoga. Cmentarz bełchatowski nie jest już parkiem, należy od trzech lat do Gminy
Wyznaniowej Żydowskiej w Łodzi. Pojawia się nadzieja na ogrodzenie go w przyszłości
i na wybudowanie lapidarium z macew odzyskanych z rzeki.
W tym roku zorganizowałam wraz z Andrzejem Selerowiczem, bełchatowianinem
mieszkającym w Wiedniu, oraz z Johnem Clarkiem, również z Wiednia, 80. Rocznicę
Zagłady Getta z Bełchatowie. Zaprosiliśmy do przyjazdu potomków bełchatowskich
Żydów. Główne uroczystości miały miejsce 18 sierpnia, a ich organizatorami byli
Miasto Bełchatów i Gmina Wyznaniowa Żydowska w Łodzi.
Do Bełchatowa przyjechała grupa około dwudziestu potomków bełchatowskich Żydów
z Izraela, USA, Szwecji, Francji, Belgii, Austrii i Polski. Nazwaliśmy się „reunion
group”, czyli w wolnym tłumaczeniu „połączeni na nowo”.
15 sierpnia zwiedzaliśmy Warszawę, w tym Muzeum Polin, gdzie z naszą grupą
spotkał się pan Marian Turski. Niezwykły człowiek, prawdziwy bohater i autorytet,
jakich obecnie niewiele. Następnego dnia nasi goście przyjechali do Bełchatowa.
Zwiedziliśmy miasto i muzeum. Zdjęcia przed domami dziadków, pradziadków lub
rodziców. Niezwykłe wzruszenia, ściśnięte gardła. Po południu pojechaliśmy zwiedzić
pobliski Szczerców. Odwiedziliśmy tamtejszy kirkut i spotkaliśmy sie z dwiema
lokalnymi nauczycielkami działającymi na rzecz uratowania macew z tego kirkutu.
We współpracy z władzami Szczercowa wystąpiły one o grant na ten cel, jest nadzieja
na zmiany w Szczercowie. Potem pojechaliśmy do pobliskiej Widawy, gdyż
ojciec jednej z uczestniczek naszej „reunion group” pochodził właśnie stamtąd i trafił do
getta bełchatowskiego jak wszyscy żydowscy mieszkańcy tego miasta. W Widawie
również działa dwójka niezwykłych ludzi. Pan Jacek Frąckiewicz i jego żona, też
nauczycielka, dbają o lokalny kirkut. Jest on ogrodzony murem, na którym dzieci
namalowały piękny mural z symbolami żydowskimi i motywami umieszczanymi
na macewach. Pan Frąckiewicz sam własnymi rękami wydobył z lokalnego młyna
macewy użyte przez Niemców do jego przebudowy i przetransportował je na cmentarz.
Około sto macew, pięknie zachowanych, większość w całości. Wróciły na swoje miejsce.
Na naszych gościach niezwykłe wrażenie zrobili ci Polacy dbający o żydowskie
dziedzictwo w małych miasteczkach, takich jak Szczerców czy Widawa.
17 sierpnia pojechaliśmy do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem. Było nas
około czterdzieści osób, bo do naszej grupy dołączyło około dwudziestu mieszkańców
Bełchatowa. W Chełmnie wspólnie zmówiliśmy kadysz. Nieznający hebrajskiego dostali
na kartkach tekst tej modlitwy w transkrypcji.
Wzruszenie ogromne, łzy. Przyjechali z nami do Chełmna również członkowie
Stowarzyszenia Przyjaciół Bełchatowa, złożyli wieniec i zwrócili się do naszych
zagranicznych gości, mówiąc, że żydowscy mieszkańcy Bełchatowa nigdy nie zostaną
zapomniani. Że Bełchatów zawsze będzie pamietać. Ważne i potrzebne słowa.
Główne uroczystości miały miejsce następnego dnia o godzinie 10.00 w centrum
miasta, pod tablicą pamiątkową wiszącą naprzeciwko miejsca, w którym stała synagoga.
Prezydent Miasta Bełchatowa Mariola Czechowska wygłosiła przemówienie
o getcie, o historii, o pamięci. Następnie wystąpił jeden z naszych gości, Avi Rosental,
bełchatowianin, przewodniczący Organizacji Ocalałych z Holokaustu w Izraelu.
Mówił o zapomnieniu, przemilczeniu, o procesie uleczania ran. O tym, że 50.
rocznicę zagłady getta w Bełchatowie Żydzi organizowali sami, bez pomocy władz
miasta ani mieszkańców. To byli jeszcze ci Żydzi, którzy się w Bełchatowie urodzili
i wychowali. Dziś już nikt z nich nie żyje. A 80. rocznicę organizują władze miasta
w odpowiedzi na inicjatywę bełchatowian, Polaków, tutejszych. Mówił też o swojej
babci Rywce, którą wywieziono z Bełchatowa do Chełmna i tam zamordowano.
Która tak bardzo kochała swoje rodzinne miasto. Pewnie cieszyłyby ją te uroczystości
i jakże cieszyłoby ją to, że ani ona, ani nikt inny zamordowany w czasie likwidacji getta w Bełchatowie nie został zapomniany
i nie będzie nigdy zapomniany.
Po przemowach składanie kwiatów. Poczet sztandarowy. Orkiestra Miejska zagrała
Mazurka Dabrowskiego, Hatikvę – hymn Izraela, marsz żałobny Chopina i kompilację
pieśni wojskowych. Uroczystości przygotowane były przez Urząd Miasta z wielką
atencją i szacunkiem. W południe spotkaliśmy się na cmentarzu żydowskim, gdzie
pod przewodnictwem chazana z Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Łodzi odmówiliśmy
kadysz.
O godzinie 17.00 w centrum miasta, na scenie na otwartym powietrzu miał
miejsce koncert muzyki żydowskiej, zagrały dwie wspaniałe artystki: Izabela Szfrańska
i Emilia Kudra z zespołem. Po koncercie miało miejsce wydarzenie,
które zorganizowali z własnej inicjatywy dzisiejsi bełchatowianie. Uczniowie
z liceum im. Zbigniewa Herberta, które mieści się na terenie byłego getta, odczytali
listę sześciuset zamordowanych dzieci Bełchatowa. Imię, nazwisko i wiek dziecka.
Dzieci było znacznie więcej, ale tylko około sześćset nazwisk udało się ustalić. Trudno
wyrazić, jak wiele to znaczyło dla naszych gości. Każdy z nich usłyszał nazwiska dzieci
ze swoich rodzin.
Po odczytaniu nazwisk pod tablicą pamiątkową w centrum miasta zapaliliśmy
znicze ku pamięci 5 tysięcy zamordowanych bełchatowian. Ułożyliśmy znicze w kształ
gwiazdy Dawida. Paliła się na głównym bełchatowskim placu jeszcze długo w nocy.
19 sierpnia nasi goście odwiedzili Łódź, zwiedzili stację Radegast i cmentarz żydowski.
A na tym cmentarzu mieli okazję zobaczyć bełchatowskie macewy, które są tam
właśnie odczytywane i inwentaryzowane.
Żona Aviego Rosentala natrafiła na macewę z napisem „Fajga Ita Machabańska,
córka Icchaka Ajzyka, żona Hersza Lajba”. A właśnie matka tej Rywki, babci Aviego,
miała na imię Fajga Ita, była córką Icchaka Ajzyka Felda, a żoną Hersza Lajba Machabańskiego.
Znaleźli nagrobek prababci Aviego. Niesamowite odkrycie.
Nasi goście wrócili do swoich krajów. Myślę, że wrócili z nadzieją – na większe
zrozumienie, na lepsze upamiętnienie żydowskiej historii polskich miasteczek.
I z nadzieją, że nagrobek ich babci lub dziadka też się odnajdzie.
To było kilka intensywnych dni, pełnych ogromnych emocji i wzruszeń. Wiele spotkań,
rozmów, wspaniali ludzie, niezwykłe historie. Usłyszane od jednej osoby z naszej
„reunion group”: „Wcale nie chciałem przyjechać do Bełchatowa na uroczystości
80. rocznicy. Żona mnie zmusiła, żeby jechać.
Nie żałuję ani sekundy mojego czasu spędzonego tutaj”. Od innej osoby: „Tata
uciekł z Polski w 1946 do Izraela i nigdy więcej w całym swoim życiu, a dożył prawie
setki, nie chciał już przyjechać do Polski.
Co on by powiedził na to, że Hatikvę zagrała orkiestra na starym rynku w centrum
miasta? Tam, gdzie się wychował. Czy on by w to uwierzył?”.