Krajobraz, który przeżył śmierć
O warszawskim Muranowie myślę tytułem jednego z powojennych
opowiadań Kornela Filipowicza: Krajobraz, który
przeżył śmierć. Gdyby spróbować opisać ten „krajobraz”
widoczny z okien dzisiejszych bloków przy Anielewicza,
Miłej, Zamenhofa, to za Filipowiczem można by ująć to tak:
„Między nami a miejscem, gdzie ginęli ludzie, rozpościerała
się tętniąca życiem przestrzeń”*. To miejsce na mapie Warszawy,
„miejsce-po-getcie warszawskim”, czy raczej „puste
miejsce-po-getcie”, stanowi dziś – jak pisze Jacek Leociak
w Podziemnym Muranowie – „jedyny w swoim rodzaju podziemny
depozyt Zagłady”.
„Getta warszawskiego nie ma. Możemy wprawdzie dostrzec okruchy
jego murów czy fragmenty bruku ulicznego, ale w swej istocie
ta część miasta, warszawska dzielnica zamknięta, jest przed nami zakryta:
ziemią, asfaltem, fundamentami nowych domów i niepamięcią”1 – pisali
Barbara Engelking i Jacek Leociak w wydanym niemal ćwierć wieku temu
monumentalnym Getcie warszawskim. Przewodniku po nieistniejącym
mieście. Engelking i Leociak twierdzili wtedy, że jedynym sposobem na
wydobycie tego zaginionego świata „spod zwałów zapomnienia, obojętności
i niewiedzy” jest pamięć. Przywoływanie świadectw, zapisów,
dokumentów, ludzi i ich historii. Aby pamięć o nich trwała.
W Podziemnym Muranowie Leociak poszedł krok dalej: ponieważ
po getcie w Warszawie nie ma śladu, zaproponował próbę odnalezienia
korzeni getta, zejście poniżej obecnego „miejsca-po-getcie”. I może nie
byłoby w tym niczego zastanawiającego, gdyby nie to, że podziemnego
Muranowa nie można zwiedzać – w miejscu po dawnej dzielnicy zamkniętej
nie stworzono żadnego lapidarium, nie odnowiono ani jednej
piwnicy, aby tak jak na Starym Mieście udostępnić ją zainteresowanym.
Fundamenty dawnych kamienic, pozostałości piwnic, resztki bruku
zasypano, na gruzowisku wybudowano nowe domy (często też z gruzobetonu),
wytyczono od nowa ulice i skwery, niemożliwie jest więc
zajrzenie do owych „rejonów podziemnych”. Leociak proponuje zatem
wyobrażone zejście do piwnic i bunkrów powstańczego getta, do kryjówek
nielicznych gruzowców ukrywających się niemal do samego wyzwolenia
stolicy. Przytaczając relacje, pamiętniki, wspomnienia świadków zagłady
getta, analizując dokumenty, opisując to, co zostało wydobyte spod ziemi,
zaprasza czytelników i czytelniczki na spacer po Muranowie. Wędrówkę,
w której towarzyszyć nam będą fotografie Artura Żmijewskiego, pokazujące
Muranów z perspektywy mieszkańca podziemi, kogoś, kto na
chwilę wychylił tylko głowę z bunkra, żeby zobaczyć, co zmieniło się na
powierzchni. Widzimy więc nogi przechodniów przy Lesznie, perspektywę
ulicy Anielewicza, dwupasmową wyasfaltowaną jezdnię przykrywającą
nieistniejącą dziś ulicę Gęsią, innym razem jakieś drobne rośliny
zachłannie wychylające się do słońca spomiędzy płyt chodnikowych,
jest fragment studzienki kanalizacyjnej, widzimy drzewa wyrastające
w miejscu dawnych kamienic, zadbane trawniki na skwerach i wzdłuż
nowych ulic, odbicia bloków w kałużach. Jest wreszcie i ślad dawnej
ulicy Gęsiej: w marcu 2023 roku podczas prac budowlanych odsłonięto
fundamenty domów stojących przed wojną przy Gęsiej 29, 31, 31A, 33
między dzisiejszymi ulicami Jana Pawła II i Karmelicką. Na fotografiach Artura Żmijewskiego widzimy rozkopany plac budowy, zalane betonem
nowe fundamenty, jakieś rury, studzienki, koparki, maszyny. Powstanie
tu nowy blok z dwupoziomowym podziemnym garażem. Resztki tamtej
Gęsiej i pamięć o jej mieszkańcach (nielicznych Leociak wymienia
z nazwiska) zostaną powtórnie zgładzone: a więc „fundamenty Gęsiej
33, te rozrośnięte korzenie getta, tkwiące dotychczas pod ziemią, a teraz
wykopane buldożerami i odsłonięte, zostaną wyrwane”2. Nie pozostanie
po nich żaden ślad?
O tych przemilczanych żydowskich mieszkańców Muranowa upomniał
się swego czasu Jerzy Ficowski przejmującą frazą: „Muranów
góruje / na warstwach umierania / fundament wsparty o kość / piwnice
w wyrwach / opróżnionych z krzyku”3. A niepamięć o Żydach i pustkę
po nich podsumował sarkastyczną frazą: „Było nie było jest jak jest”4.
Ale czy rzeczywiście nie ma śladów po tamtym życiu? Leociak przypomina,
że Zagładę przetrwało mnóstwo rzeczy codziennego użytku,
rzeczy żydowskich, a potem pożydowskich. Część z nich dostała się
w ręce nowych właścicieli, część została zniszczona, a część znalazła się
pod gruzami. Niektóre odkopywano podczas budowy Muranowa (place
budowy były nieustannie przeszukiwane i przekopywane, zwłaszcza nocami,
przez poszukiwaczy żydowskiego złota), wiele rzeczy zniszczono.
Różnego rodzaju przedmioty zostały wykopane w miejscu budowy gmachu
POLIN Muzeum Historii Żydów Polskich oraz w najbliższej okolicy
(prace wykopaliskowe prowadzono w latach 1998 i 2009). Obecnie są
one przechowywane w magazynach muzeum. Leociak wylicza rozmaite
rzeczy, które się tam znajdują: łyżki, rondelki, obtłuczone talerze – najczęściej
drobiazgi, elementy czyjejś codzienności, bez wartości dla kopaczy
pożądających złotych zębów czy zegarków.
(...)