Chciała zapomnieć
Nie pierwszy raz Alina Świdowska mierzy się z zapisem dramatycznych
wspomnień swojej matki, lekarki ze szpitala dziecięcego w warszawskim
getcie, wówczas zaledwie dwudziestoparoletniej Adiny Blady-Szwajger.
Matka całymi latami mozolnie oddalała od siebie koszmar Holokaustu, choć nigdy
nie potrafiła zapomnieć. Chciała – jak można wyczytać w tytule monodramu Aliny
Świdowskiej – ale zapomnieć nie mogła. Wspomnienia spisała wiele lat po wojnie.
Do pisania zasiadła ponownie, bo w latach okupacji próbowała sił jako pisarka, ale
potem porzuciła pióro. Dopiero namówiona przez Marka Edelmana, z którym blisko
współpracowała w getcie, spisała te wypierane z pamięci wspomnienia, przerażające
obrazy końca świata, których nigdy nie zdołała wyprzeć z pamięci. Chorowała wówczas
już ciężko, ale zdołała książkę ukończyć.
W 1988 roku wydały ją „Zeszyty Niezależnej Myśli Lekarskiej” – Adina Blady-Szwagier
była wówczas „źle widziana” przez władze. Potem pojawiły się wznowienia i tłumaczenia
na języki obce: angielski, francuski, niemiecki. W kwietniu 2019 roku premierę w oficynie
Nisza miało pierwsze poprawione wydanie jej wspomnień. Tego wydania już nie
doczekała, zmarła pięć lat po opublikowaniu pierwszej wersji.
Matka nałożyła na swoją córkę, aktorkę Alinę Świdowską, „obowiązek przekazywania,
niesienia dalej” tej opowieści. Z tego zobowiązania córka się wywiązała, choć i ona potrzebowała
czasu, aby uporać się z budzącym grozę materiałem. „Po przeczytaniu książki
– zwierzała się aktorka w rozmowie z Remigiuszem Grzelą – nie było nocy, żebym o tym
nie myślała, dnia, godziny prawie. Ciągle stawiałam się w sytuacji człowieka w getcie”.
Jej relacje z matką nie były łatwe, na dobrą sprawę nic niemal nie wiedziała o jej pracy
w warszawskim getcie. Matka się nie zwierzała, nie wracała do tego czasu. Może usiłowała
ją chronić, może niepewna, czy córka zrozumie ciężar podejmowanych wówczas
decyzji – jak wówczas, kiedy w chwili ostatecznej dzieliła między umierającymi dziećmi
śmiercionośne dawki morfiny, aby uniknęły upodlenia, jakie mieli im zgotować Niemcy.
Świdowska dopiero po lekturze wspomnień matki dowiedziała się, jak przerażające przeżycia w getcie stały się jej udziałem, bo getto „przez lata było czarną dziurą, mama
karmiła mnie opowieściami z Powstania Warszawskiego, a nie wiedziałam, co działo
się z nią wcześniej. Dużo więcej wiedziałam o Powstaniu Warszawskim niż o powstaniu
w getcie”.
Historia młodej lekarki nie przestaje porażać grozą do dzisiaj. Blady-Szwajger wprowadza
nas w okrutny świat getta bez asekuracji, a przy tym włada piórem jak skalpelem,
jej wyznania wywołują wstrząsające wrażenie: „Patrzyły na nas oczy bez dna – pisze
Adina – oczy tak strasznie poważne i smutne, jakby cały żal dwóch tysięcy lat diaspory
znalazł w nich wyraz”.
Siła tego tchnącego prawdą zapisu sprawiła, że Maja Komorowska, która pierwsza
sięgnęła po ten tekst w telewizyjnym monodramie Nadludzka medycyna (1988), opowiadała
o przeżyciach lekarki nieledwie „na biało”, niemal bez śladu aktorskiej interpretacji.
Grozę niósł sam tekst, a powściągliwość artystki tę grozę wzmacniała.
Minęło ponad dziesięć lat, nim córka po raz pierwszy podjęła próbę wywiązania się
z zobowiązania, którym obarczyła ją matka. W 2009 roku przedstawiła szkic monodramu
pod tym samym wymownym tytułem Nadludzka medycyna, a już rok później,
wspierana przez Teatr na Woli i reżysera Piotra Jędrzejasa, spotykała się z widzami
w murach Żydowskiego Instytutu Historycznego, aby opowiadać im historię matki, ale
i swoją historię – córki żyjącej w cieniu Zagłady, po latach usiłującej zrozumieć matkę
i wyzwolić się z własnej traumy.
Chciała zapomnieć to już kolejny monodram, wywiedziony z doznań matki i przeżyć
córki, tym razem powstały we współpracy z Karoliną Kirsz, zrodzony z rozmów i poszukiwania
ukrytej prawdy w milczeniu matki, przerwanym dopiero po wielu latach.
To historia ściszona, opowiadana z większego dystansu do wydarzeń, które miały miejsce
przed dziesiątkami lat, ale także większego dystansu do siebie samej. wraca do tej niedopowiedzianej historii, wciąż bolesnej, przerażającej
i niepojętej, jakby chciała znaleźć odpowiedź na pytanie, jak to wszystko mogło się
zdarzyć, jak ludzie ludziom mogli zgotować taki los. Nie ma w tym pierwotnej grozy,
bo przecież podobne pytania wiele razy już zadawano, panuje jednak przerażająca cisza,
skoro wciąż nie ma odpowiedzi.
Aktorka pojawia się na scenie z walizką wspomnień. Znajdą się w niej zdezelowana
lalka z niemal urwaną rączką, butelka z klipsem pałąkowym, szklanka, nocna koszula
– to właściwie wszystko. Minimalizm rekwizytów i minimalizm aktorskich środków.
Świdowska siedzi na krzesełku i skromnie opowiada. Błądzi pamięcią po wspomnieniach
matki i swoich z nią tylko pomyślanych dialogach. Mówi o przydziałowych dwudziestu
pięciu mililitrach spirytusu, które pozwalały lekarzom ze szpitala w getcie przetrwać przy
umierających dzieciach, o nieudanej próbie samobójczej matki, o pytaniach dzieci, które
wiedziały, że ich los został przesądzony, o końcu świata nadciągającym z nieuchronną
pewnością ostatecznej zagłady. O matce, która tyle lat milczała, która tak naprawdę wciąż
była w getcie, a nie przy swojej córce. O bólu samotności, o bezbrzeżnym cierpieniu.
Nie ma oczywiście mowy o „białym tekście”, nie można ani na chwilę zapomnieć, że
o swojej matce i o sobie samej opowiada aktorka Teatru Żydowskiego, że to jej historia,
spadek i ciężar drugiego pokolenia ofiar Holokaustu, które przekazują okruchy prawdy
następcom, że to coś więcej niż zwykły spektakl. A jednak mimo trudnego do zakreślenia
granicami rozmiaru kataklizmu i trwogi, jaką niecą te wspomnienia, aktorka ucieka od
patosu w stronę ciszy i głębi przeżycia. Ono jest w pauzie, w oku, w drobnym detalu
gestu, w piosence, która ma przynieść chwilę ukojenia w bólu. Ten monodram krzyczy
ciszą, powściągliwością i trudnym do zastąpienia autentyzmem spowiedzi kogoś, kto ma
w swoim ciele i głowie wykutą pamięć tego, co się wydarzyło.
Chciała zapomnieć
monodram Aliny Świdowskiej inspirowany książka Adiny Blady-Szwajger I nic więcej nie pamiętam
reżyseria i scenariusz: Karolina Kirsz,
współpraca scenariuszowa: Alina Świdowska,
Teatr Żydowski im. Estery Rachel i Idy Kamińskich
premiera: 22.05.2024