Kawałeczki wyrwane z pustki ("K. albo wspomnienie z miasta", reż. Weronika Szczawińska)
Eksplorowanie historii miejsca, mechanizmów pamięci o nim i w miarę upływu czasu rosnących, wypierających wspomnienia i miejskie historie „białych plam” już od dawna stanowi ważny aspekt twórczości duetu Weronika Szczawińska / Agnieszka Jakimiak. Wątek pewnej grupy wspomnień składających się na dzisiejszą tożsamość Kalisza, również (czy raczej, zwłaszcza) tych nieuświadomionych, które przeoczone lub wyparte lokują się zwykle na marginesach (albo pod powierzchnią) miejskiej narracji, artystki poruszyły już w poprzednim spektaklu, opartych na tekście Italo Calvino Klęskach w dziejach miasta.
Tym razem pretekstem do wsłuchania się (dosłownie, za sprawą muzyki autorstwa Krzysztofa Kaliskiego) w szmer dobywającej się z zapomnianych zakątków miasta narracji, stała się na poły autobiograficzna opowieść Georgesa Pereca W albo wspomnienie z dzieciństwa.Odsyła do niej nie tylko tytuł spektaklu, stanowiący parafrazę tytułu powieści francusko-żydowskiego autora, lecz także – co nawet istotniejsze – definiująca narrację obu dzieł, stanowiąca szczególną cechę twórczości Pereca „poetyka białych plam”. W ramach tej optyki, charakterystyczne „opowiadanie niepamięci”, snucie narracji utworzonej z pamięciowych luk i szczątków, a wielokrotnie również z przechowywanych w podświadomości wspomnień, okazuje się kluczem i niebywale funkcjonalnym narzędziem badawczym dla prowadzonego przez autorki spektaklu dochodzenia.Szczawińska i Jakimiak nie starają się bowiem rekonstruować zapomnianej historii kaliskich Żydów, podobnie jak nie próbują – w przeciwieństwie do wielu powstałych w ostatnich latach poruszających ten temat tekstów kultury – egzorcyzmować dybuka kryjącego się w każdym obciążonym melancholijną pamięcią zakątku Polski.
Opowieść przedstawiana w K albo wspomnieniu z miasta mówi o fragmentaryczności pamięci. O tym, że świat zniszczony przez Zagładę jest niemożliwy do przywrócenia, a jedynym, co może pomóc się do niego zbliżyć, jest uważne wsłuchiwanie się historię, którą miasto snuje samo o sobie. To właśnie miasto, tytułowe K, jest główną postacią spektaklu.Widz zjawia się w nim wraz z dwójką podróżników-detektywów, z którymi przemierza miejsca położone na granicy dwóch porządków, przeszłości i teraźniejszości, czy – jak określa to jedna z postaci – dwóch równolegle istniejących na terenie K miast. Choć bowiem na pozór K to miasto całkowicie wyzbyte różnorodności, którego wszyscy obecni mieszkańcy wyglądają, ubierają się i zachowują tak samo, skrywa ono w sobie pamięć innego czasu. Na początku XIX wieku Żydzi stanowili w Kaliszu przeszło 30% populacji, do momentu wybuchu wojny ich liczba systematycznie rosła. Po Zagładzie przedwojenna, żydowska przeszłość Kalisza – podobnie jak niezliczonych innych polskich miast i miasteczek – przepadła na pozór bez śladu.Tym, co zaburza ten złudny spokój i monotonię, zdają się być symptomy
nieprzepracowania części historii miast, które regularnie dają o sobie znać, a w efekcie sprowadzają do miasta mających rozwiązać zagadkę przybyszów. (...)