Polskie oblicze luteranizmu
Powołanie do życia Polskiego Towarzystwa ewangelickiego (PTew) w dniu 22 października 1919 roku w Poznaniu łączy się z aktywnością ewangelików Polaków uchodzących z Zaolzia.
Tereny te zajęto w wyniku najazdu czeskich legionów, w czasie gdy polski garnizon Cieszyna śpieszył na odsiecz miasta Lwowa (oblężonego wówczas) przez Ukraińców. Ponieważ członkowie założyciele PTEw nie mogli pogodzić się z odłączeniem ich małej ojczyzny od odrodzonej Rzeczypospolitej, postanowili wyemigrować do nowo powstałego województwa poznańskiego. Szczęśliwie moment ten pokrył się dokładnie ze zwycięstwem powstania wielkopolskiego, którego jednym z następstw były braki kadrowe w szkołach ewangelickich, jakich na terenie dawnego zaboru było sporo.
Lukę tę świetnie wypełnili wspomniani uchodźcy z Zaolzia. Członkami założycielami PTEw w Poznaniu byli: ks. Karol Kotula, prof. Edward Hauptmann, prof. Stanisław Bystroń, dr Jan Kotas, Jerzy Nikodem. O początkach działalności PTEw pisała „Ilustracja Polska” z 1923 roku następująco:
Proces odniemczania Kresów zachodnich przy sumiennej współpracy całego społeczeństwa, a szczególnie wielkopolskiego, obejmując wszelkie dziedziny zadokumentował wyraźnie o przesadnej i chełpliwej pewności czynników niemieckich, które orbi et urbi głosiły o niemieckości zachodnich rubieży. […] Jak wiadomo zachodnie województwa liczą ludności ewangelickiej rdzennie polskiej około 25%. Mimo zakusów pastorów niemieckich, którzy dokładają wszelkich starań, aby oddziaływać i utrzymać pod swoim wpływem ważne polskie ośrodki ewangelickie, ludność ta zachowała swój język i nie może być zaliczona do owczarni konsystorza ewangelickiego w Poznaniu. Akcji konsystorza ewangelickiego, kierowanego przez hakatystów niemieckich przeciwstawiło się w dobrze pojętem [pis. oryg.] zrozumieniu obowiązków narodowych Polskie Towarzystwo Ewangelickie, istniejące i pracujące od kilku lat na terytorium Wielkopolski […] Sierociniec (w Ligocie) powstał dzięki wytężonej pracy Polskiego Tow. Ewangelickiego; położony w miłej zacisznej okolicy ma wszystkie dane, że w niedługim czasie rozwinie się.
Jak więc widać, działalność PTEw skupiała się na płaszczyźnie walki o polskie oblicze Kościoła ewangelickiego w Wielkopolsce. Niełatwo było odwrócić sytuację stworzoną na tych ziemiach przez stuletnią dominację niemieckiego protestantyzmu. Aby osiągnąć ten cel, organizowano spotkania adwentowe dla żołnierzy Polaków-ewangelików stacjonujących w poznańskim garnizonie. Wspierano jednak przede wszystkim południe Wielkopolski, gdzie żyli polskojęzyczni luteranie w liczbie (wg różnych szacunków) nawet do 40 tys. osób. Zamieszkiwali oni powiaty: ostrowski, odolanowski, kępieński oraz ostrzeszowski. Przez ponad sto lat władze niemieckie próbowały bezskutecznie zgermanizować tamtejszą polskojęzyczną ludność ewangelicką. Jako że PTEw postawiło sobie za cel wsparcie rozbudzenia poczucia przynależności narodowościowej polskojęzycznych ewangelików, organizowano biblioteki zawierające dzieła polskich wieszczów, przygotowywano akcje pomocowe dla najuboższych parafian, a także zapraszano dzieci do odwiedzania Poznania, aby mogły uczestniczyć w defiladach z okazji święta Konstytucji 3 maja oraz odwiedzać polskie teatry. Z perspektywy czasu można dojść do wniosku, że największym błędem członków PTEw na niwie działań polonizacyjnych było niezrealizowanie faktycznego przejęcia polskojęzycznych parafii położonych na południowych rubieżach Wielkopolski z rąk duchownych niemieckich. Wysiłkom zmierzającym do rozbudzenia poczucia przynależności narodowościowej nie sprzyjała także bratnia polska ludność katolicka, uważająca, że wyznacznikiem narodowości może być tylko wyznanie.
W konsekwencji polskojęzycznych ewangelików z Wielkopolski spotkał tragiczny los – a to, co nie udało się pruskiemu zaborcy, udało się własnym rodakom. Prawie natychmiast po zakończeniu drugiej wojny światowej – dzięki wydatnemu wsparciu sąsiadów – niszcząc wielowiekowe dziedzictwo, wysiedlono do Niemiec polskojęzycznych ewangelików z południa Wielkopolski. Na potwierdzenie tezy o stereotypowym postrzeganiu narodowości przez pryzmat wyznania warto przytoczyć przykład Mazurów. 200 tys. polskojęzycznych luterańskich mieszkańców Mazur zostało wysiedlonych, uważani byli oni bowiem za Niemców (choć mówili i modlili się w języku polskim). Podobne szykany – co znamienne – nie spotkały np. katolickich Kaszubów). Wobec nagminnego szafowania w okresie międzywojennym stereotypem ewangelik = Niemiec, PTEw stworzył referat prasowy zajmujący się reagowaniem na przypadki dyskryminacji luteranów w przestrzeni publicznej. Jednym z najbardziej znanych przykładów jest sprawa publikacji w „Ilustrowanym Kurierze Codziennym” ogłoszenia informującego o rozpisaniu konkursu na funkcjonariuszy celnych4. Podanymi w artykule prasowym warunkami były m.in: bycie szeregowym żołnierzem Wojska Polskiego, obywatelstwo polskie, wiek od 22 do 26 lat, nieposzlakowana przeszłość, stan wolny itd. Na pierwszym miejscu zapisano jednak, że warunkiem przyjęcia do służby jest: „wyznanie rzym.-kat. [pis. oryg.]”. Dzięki sprawnej działalności PTEw, w tydzień od opublikowania tekstu na łamach gazety do centralnych władz celnych przesłano pismo z ostrym protestem. Odpowiedź na pismo była zupełnie zadowalająca, bowiem napisano, że ogłoszenie sformułowano w wyniku pomyłki. Omyłka, za którą przepraszał gen. Brygady Pasławski, polegała na umieszczeniu zamiast „wyznanie chrześcijańskie” określenia „wyznanie rzym.-kat”. Jak napisał wspomniany już naczelny inspektor Straży Celnej: „Jednoczenie komunikuję, iż przez podanie w prasie omawianego warunku, chciał Wlkp. Insp. Okr. uniknąć wzgl. wykluczyć od konkursu kandydatów żydów, którzy ze zrozumiałych powodów nie mogą ubiegać się o przyjęcie do tego rodzaju służby – oraz by nie narażać ich na poważne wydatki związane ze stawieniem się przed Komisję na własny koszt”. Niestety, generał Pasławski w swoim piśmie nie wyjaśnił, co to były za „zrozumiałe powody” wpisujące się w rzekomo nieopartą na stereotypach politykę wyznaniową.
Innym ciekawym przykładem była sytuacja z roku 1922 roku, kiedy to PTEw dokupiło do posiadanych 50 magdeburskich morgów ziemi kolejne 50. Nim do tego doszło, wyszły na jaw animozje polsko-polskie. Okazało się bowiem, że są również i inni chętni nabyciem wspomnianego areału. Była to kwestia istotna, gdyż ziemia, którą zamierzano kupić, była żyźniejsza i pozwalała na znacznie skuteczniejsze zaopatrywanie sierocińca w Ligocie. Atutem tego zakupu były budynki gospodarcze oraz podwórzec przed pałacem. Na drodze do zakupu stanęli nie tylko spadkobiercy zmarłego właściciela (osadnika) Tarczyńskiego, ale także ich proboszcz, ks. dr Kąkolewski. Ów duchowny tak napisał o polskich ewangelikach podczas swojej interwencji:
"Jeśli odważycie się ubiegać o osadę nr 10 to agitować będę przeciwko wam z ambony, zwołam wiece na których podburzę ludność przeciwko wam do tego stopnia, że was zdemolują i wyrzucą. Będzie rozlew krwi ale osady tej nie otrzymacie. Wyraźnie Panu powiadam, że krew się poleje jeśli się odważycie na ową osadę reflektować, bo Państwem polskim rządzi kościół katolicki a nikt inny. Protestanci, Niemcy, Lutry wara ode mnie. Ja się nie boję ani biskupa ani wojewody ani sejmu ani nawet naczelnika Państwa, bo moim zwierzchnikiem jest Rzym a nikt inny".
Nie ma co się dziwić, iż sami zainteresowani – w osobie Józefa Kotuli – sprawę przesłali do centrali w Poznaniu z prośbą o pomoc. Problem trafił także do rzymskokatolickiej kurii diecezjalnej. Jej przedstawiciel tak napisał do interweniującego „wielmożnego pana pastora Mamicy, proboszcza wojskowego”9, że działania PTEw zmierzające do zakupu działki (osady) oraz proponowanie innym mieszkańcom wsi, aby sprzedali swoją ziemię, odbierane było przez polskojęzyczną ludność katolicką jako atak na ich stan posiadania i zostało potraktowane jak kontynuacja pruskiej antypolskiej polityki (tak zresztą jak fakt nauczania ich dzieci przez polskich ewangelickich nauczycieli). W następstwie pytań o chęć sprzedania gruntów ludność katolicka żądała od swojego proboszcza interwencji, której się podjął. Kuria jednak oceniła ją jako niewłaściwą i zaleciła księdzu „panowanie nad sobą, przestrzeganie umiarkowania i roztropności duszpasterskiej”.
Do 1939 roku oddziały Polskiego Towarzystwa Ewangelickiego istniały już w większych miastach Wielkopolski, a także w: Radomiu, Płocku, Włocławku, Bydgoszczy oraz Gdyni. Utrzymywano liczne kontakty z bratnimi organizacjami na Śląsku, m.in. z Towarzystwem Polaków Ewangelików. Wybuch drugiej wojny światowej czasowo przekreślił dalsze możliwości rozwoju organizacji. Okupant hitlerowski ze szczególną nienawiścią odnosił się do polskich ewangelików, widząc w ich zdrajców. Wielu członków PTEw podzieliło ciężki los jednego z najaktywniejszych aktywistów z centrali PTEw i zarazem proboszcza polskiej parafii ewangelicko-augsburskiej w Poznaniu – ks. Gustawa Manitiusa. Zginął on śmiercią męczeńską z rąk gestapo siedziba władz Polskiego Towarzystwa ewangelickiego znajduje się w katowicach, zaś cała organizacja liczy ponad 500 członków. Aktualne informacje o działalności Polskiego Towarzystwa ewangelickiego można odnaleźć na stronie www. ptew.org.pl oraz na Facebooku organizacji. W Forcie VII, najprawdopodobniej w nocy z 28 na 29 stycznia 1940 roku.
Zakończenie wojny niestety nie przyniosło gwałtownej poprawy sytuacji organizacji, która, choć formalnie odrodziła się, to w wyniku komunistycznych ograniczeń mogła funkcjonować jedynie na terenie Poznania. Zasadnicza zmiana możliwości działania Polskiego Towarzystwa Ewangelickiego pojawiła się w momencie apogeum protestów Solidarności. Już w roku 1983 rozszerzono działalność PTEw na cały kraj i w tym samym roku zaczęły powstawać pierwsze oddziały na Śląsku. W chwili obecnej działają jednostki terenowe PTEw w: Bielsku -Białej, Cieszynie, Jaworzu, Katowicach, Koszalinie, Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Sopocie, Ustroniu, Warszawie, Wiśle, Zielonej Górze oraz najmłodszy w Żorach.
Odrodzone Polskie Towarzystwo Ewangelickie (PTEw) jest dziś najprężniejszą i najliczniejszą organizacją skupiającą przedstawicieli ewangelickiego laikatu i jako takie może aspirować do roli (czyniąc kalkę z KIK-u) „klubu inteligencji ewangelickiej”. Działalność skupia się przede wszystkim na pogłębianiu wspólnoty polskich ewangelików w warunkach diaspory (czyli pozostawania w mniejszości) oraz zapoznawanie społeczeństwa z tradycjami reformacji i znaczeniem kościołów ewangelickich w Polsce11. Jesienią 2019 roku odbędą się w Poznaniu obchody stulecia Polskiego Towarzystwa Ewangelickiego. Będzie okazja, aby przypomnieć o wpływie ewangelików na kształtowanie się niepodległej Rzeczpospolitej.