Kompromitacja kultury popularnej: twórczość Ann Oren

Marek Bochniarz

Pochodząca z Izraela artystka wizualna sprawdza, jak za pomocą wyrafinowanej formy filmu eksperymentalnego i kina rozszerzonego można z dystansem i uwagą patrzeć na kulturę popularną. Dlatego jej surowcem stają się mainstreamowe produkcje hollywoodzkie, nowa kultura obrazkowo-tekstowa związana z nadmiernym używaniem smartfonów, wszechobecna pornografia czy japoński fandom mangi i anime.

Ann Oren urodziła się w Tel Awiwie w 1979 roku. Punktem zwrotnym w jej życiu była obowiązkowa służba wojskowa. – W Izraelu nie myśli się o tym – to po prostu to, co się robi po liceum. Gdy byłam w armii, ogarnęła mnie depresja i zastanawiałam się, co zrobić ze swoim życiem. Jedyną ucieczką było wyobrażanie sobie, co będę robić potem. Bardzo chciałam się poświęcić studiowaniu czegoś – wspomina. Zadecydował przypadek: usłyszała od znajomego, że jego przyjaciel studiuje kino w Nowym Jorku. Zawsze co prawda lubiła oglądać filmy, ale nigdy nie pociągało ją choćby robienie zdjęć...

Zagraniczna szkoła filmowa miała być dla niej zarówno eksperymentem, jak i sposobem na wyjazd z Izraela. – Gdy zaczęłam studiować sztukę filmową w 2000 roku w The School of Visual Arts w Nowym Jorku, robiliśmy wiele filmów – kilka rocznie, w różnych stylistykach, i pochłonęło mnie to zupełnie. Wcześniej nie miałam żadnej technicznej i teoretycznej wiedzy na ten temat – przyznaje.

Jednak stosunek Ann Oren do kina szybko uległ skomplikowaniu z powodu tego, jak utarte konwencje nie nadążały za zmieniającą się rzeczywistością mediów. – W tym okresie wysoką popularność zdobyły programy typu reality tv. Wiele osób miało telefony z klapką, za pomocą których kręciło wideo w bardzo niskiej rozdzielczości. Uznałam, że jest w tym coś o wiele bardziej interesującego niż w przypadku tradycyjnej fabuły. Kino oszukiwało widzów w ten sam sposób przez tyle lat, a teraz to widzowie stali się producentami – mówi artystka.

Dlatego realizacja tradycyjnej fabuły wydawała jej się zajęciem zgoła niewspółczesnym, nieodpowiadającym zmianom, których była świadkiem. Być może zatem to, czego poszukiwała, znajdowało się już bardziej w sferze sztuk wizualnych? Tworząc, chciała zadawać pytania dotyczące tego, co ją otacza, przy wykorzystaniu zastanych struktur. Aby wyrazić swoje poglądy, zdecydowała się na posługiwanie się wyolbrzymieniami, unikając zarazem prostej dydaktyki i jednoznacznych treści krytycznych. Pytanie, jakie sobie stawiała, brzmiało na przykład: dlaczego określone tendencje są tak popularne na świecie?

Po ukończeniu licencjatu zmieniła kierunek – z filmu i telewizji na sztuki piękne, a po ukończeniu uczelni uzupełniała edukację w Skowhegan School of Painting and Sculpture. – Zaczęłam tworzyć więcej sztuki niż filmów – przyznaje. Jedną z jej wczesnym prac była wideoinstalacja Oko za oko (2010): na niewielkim ekranie wielkości 3,5″, umieszczonym na wysokości wzroku, obserwujemy wyjęte z kontekstu oko Eriki z Pianistki Michaela Hanekego. W filmie bohaterka jest zajęta podglądaniem czynności innych ludzi – w tym przypadku, wyjęte z kontekstu, jej oko niepokoi, a zarazem „żyje własnym życiem”, wywołując w odbiorcy niepokój.

Filmowe kobiety – czyli jakie?

Penelope (2012) to półgodzinny film montażowy, w którym Oren zestawiła ze sobą piętnaście wizerunków kultowych aktorek, grających rolę femme fatale. Fragmenty znanych filmów artystka poddała specyficznej obróbce w taki sposób, że ściemnione zostało tło kadru z widoczną jedynie na nim kobietą. Aby ten efekt jeszcze podkreślić, podobnemu zabiegowi uległa również ścieżka dźwiękowa. Widzimy zatem i słyszymy jedynie aktorki. Ta selektywność zwraca uwagę na sztuczność ich kreacji, schematyczność femme fatale, umowność sytuacji, w jakie trafia ten typ postaci, a przede wszystkim – to, w jaki sposób kamera patrzy na heroiny hollywoodzkiego kina.

– Chciałam je wyizolować w kadrze, a zarazem zrobić to w bardzo filmowy sposób – stąd wybór efektu typu „reflektor”. Podobnie w przypadku dźwięku, choć trochę na niego nachodzą kwestie wypowiadane przez mężczyzn. Co ciekawe, sposób ukazania femme fatale w kinie sprawia, że bardzo łatwo jest stworzyć taki monolog. Chciałam, aby za pomocą tego monologu kobieta określała siebie – zupełnie tak, jakby stała samotnie na wyciemnionej scenie, występując dla publiczności, opowiadając o swojej personie – wyjaśnia.

Penelope powstała jako produkt uboczny pełnometrażowego filmu eksperymentalnego InContact (2012), w którym Oren chciała umieścić postać wypowiadającą kwestie charakterystyczne dla femme fatale: Gdy zajmowałam się tą jedną bohaterką, zastanawiałam się, jakie były najważniejsze przedstawienia filmowych kobiet. Przeglądając filmy, poszukiwałam różnorodności i zebrałam dialogi. Gdy skompletowałam ten materiał, pomyślałam o stworzeniu monologu dotyczącego skrajnej fantazji. Miałam koncept, aby wyselekcjonować ostateczną femme fatale z różnych produkcji, poczynając od lat 40. po 90. ubiegłego wieku. W przypadku XXI wieku nie potrafiłam odnaleźć postaci kobiecych, które posiadałyby taką władzę, jaką miała femme fatale. Dziś funkcja kina jest już inna... – przyznaje.

Film powstał bez scenariusza – Oren zwyczajnie montowała zebrane archiwalia, „tnąc” cudze scenariusze bądź „rzeźbiąc” w obrazach poprzez usuwanie niepotrzebnego naddatku. Do Penelope trafiły postacie grane przez takie aktorki, jak Ingrid Bergman (Casablanca), Lauren Bacall (Wielki sen), Rita Hayworth (Dama z Szanghaju, Gilda), Anita Ekberg (Słodkie życie), Sean Young (Blade Runner) czy Patricia Arquette (Zagubiona autostrada).  (...)

© Copyright 2014