Głosy o Zagładzie
W ostatnich latach ukazało się wiele książek o Zagładzie. Dostarczyły nam nowych historycznych informacji, a opublikowane osobiste przeżycia, historie przetrwania, często długo skrywane wyznania ocalonych wzbogaciły ten obraz o unikatowe mikrohistorie. Jedną z tych książek jest Wielogłos o Zagładzie pod redakcją Marii Anny Potockiej, wydany przez Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie. Publikacja narodziła się w reakcji na kontrowersje wokół wystawy Polska – Izrael – Niemcy. Doświadczenie Auschwitz, prezentowaną w 2015 roku właśnie w MOCAK-u. Jednak Wielogłos o Zagładzie nie skupia się ani na nowych faktach, ani nie wyciąga na światło dzienne dawnych, intymnych przeżyć. Te dwie tendencje da się jednak zaobserwować w wypowiedziach respondentów, które można podzielić na dwie grupy: w pierwszej odnoszą się do literatury naukowej, a w drugiej do emocjonalnego, osobistego doświadczenia Szoa. MOCAK w swoim programie podejmuje próbę namysłu i krytycznej refleksji wobec rzeczywistości post-Holokaustu, a także wobec jej reprezentacji, formy przedstawień czy granic moralnych w poruszaniu tematu Zagłady – przede wszystkim na polu sztuki, zwracając uwagę na jej terapeutyczny wymiar. Na pytania postawione w Wielogłosie odpowiedzi udzieliło 95 osób – pochodzących z różnych krajów. Zastanawiający jest brak obecności wśród respondentów najbardziej znanych badaczy i badaczek z – ale też spoza – Centrum Badań nad Zagładą Żydów. Co prawda, są wśród nich Jacek Leociak, Alina Skibińska, ale nie ma już chociażby Barbary Engelking, Jana Grabowskiego czy Joanny Tokarskiej-Bakir. Jednak pomimo braku wymienionych osób wypowiedzi charakteryzują się różnorodnością jeśli chodzi o szczegóły – praktycznie każda z wypowiadających się osób dokłada małą cząstkę, niuans, ważne słowo, na pozór nieznaczne, choć tak ważne w obszarze pamięci Zagłady. Kiedy pierwszy raz przejrzałem książkę, zauważyłem, że zawiera często bardzo krótkie wypowiedzi. Tak, nie o objętość wypowiedzi tu chodzi, a o jej wymowę i zdolność namysłu nad językiem i formą, którymi posługujemy się, mówiąc i pisząc o Zagładzie. Odpowiadając na pierwsze pytanie zadane respondentom – czy ważniejsza jest „przeszłość i pamięć o ofiarach czy teraźniejszość i zrozumienie tkwiącego w człowieku zła” – sam zapytam, czy największym hołdem dla ofiar i najwyższą formą pamięci o nich nie są przypadkiem działania zmierzające w kierunku niedopuszczenia do nastrojów społecznych i działań korzystnych dla rozwoju morderczej ideologii? Ów namysł nad językiem i formą może pozwolić nam odpowiedzieć na to pytanie. Co więcej, może też zapobiegać przygotowywaniu żyznego gruntu pod kolejne ludobójstwa.