Wyszukiwanie
Kino oddaje nasz wewnętrzny świat
Marek S. Bochniarz

20 lipca 2025 roku podczas 42. edycji Jerozolimskiego Festiwalu Filmowego odbyła się izraelska premiera filmu Domy – pełnometrażowego debiutu Veroniki Nicole Tetelbaum, żydowskiej artystki pochodzącej z Ukrainy, a tworzącej i mieszkającej w Izraelu (1). Wcześniej, w lutym tego samego roku, na 75. Berlinale miała miejsce międzynarodowa premiera tej produkcji. Wówczas w sekcji „Forum” Domy zostały pokazane obok dokumentu Evy Neymann Gdy piorun błyska nad morzem, filmu opowiadającego o codzienności mieszkańców Odessy w czasach obecnie trwającej wojny z Rosją, w którym język rosyjski i ukraiński miesza się z jidysz (2).
Główną postacią filmu Domy jest Sasza – krótko ostrzyżona osoba niebinarna o wschodnioeuropejskich korzeniach. Już jako dorosłe odbywa podróż po tytułowych miejscach, w których przez okres dzieciństwa i dorastania przebywało ze swoją migrancką rodziną. Podczas tej „powtórnej” wędrówki, odbywanej jednocześnie w głąb pamięci, wydobywania wspomnień, Sasza – osoba w ciągłym ruchu, tkwiąca pomiędzy, spędzająca czas w przestrzeniach przejściowych – sypia zazwyczaj w samochodzie. Co rusz wertuje dziennik, zawierający kolaże, rysunki, wycinki, cytaty – zapis drogi ku dorosłości, pełen kulturalnych odkryć (idoli: Anny Frank, Davida Bowiego, ukochanego Michaela Jacksona), „objawień”, przemyśleń. Znajduje w nim na przykład następujące słowa: „Wiem, że Misza nie jest moim prawdziwym ojcem. Dlaczego Mama wciąż mnie okłamuje?”. Spędzając czas w lesie, pisze: „Wszystkie te domy nigdy nie były moje. Minęło dwadzieścia lat i wciąż myślę o słowach, które powiedziała prababka Dvorah: »Być może wszystko, na co czekaliśmy, już się wydarzyło«”. Potem rozwija tę myśl: „Dom nie ma sensu, jeśli nie jest zamieszkały. Ciało nie ma wartości, jeśli się z nim nie identyfikujemy. Serce nie ma spokoju, jeśli nie ma miłości”. Czy to ponowne, jakby rytualne przejście przez domy, wspomnienia, przy jednoczesnym spotykaniu nowych mieszkańców, jest w ogóle w stanie sprawić, by Sasza zaznało spokoju?
– Jeśli musielibyśmy je zdefiniować, to niebinarność jest zapewne najodpowiedniejszym opisem. Lecz najlepszym sposobem jest go wcale nie definiować. Istnieje ono pomiędzy – między tożsamościami, płciami, stanami umysłu... między domami, językami, pracami. Jest migranckie i na stałe nomadzkie – wyjaśnia Tetelbaum.
W filmie patrzymy na to, na jak wiele sposobów samoidentyfikacja Saszy jest co rusz podważana. Czarno-białe ujęcia z czasów współczesnych są zderzone z barwnymi nagraniami wideo – amatorskimi filmami rodzinnymi, na których Sasza jako dziecko jest musztrowane przez trzymającego kamerę ojca – przyuczane do bycia „prawidłową dziewczynką”. Gdy po latach odwiedza swoją dawną szkołę podstawową, to przedstawia się jako chłopiec – i próbuje ustalić, co się stało ze starszym od niego o kilka lat Guyem Shimonim, pokazując ich wspólne, stare zdjęcie. Słyszy wówczas od bacznie przyglądającej mu się sekretarki: „Do twarzy ci w długich włosach” i dowiaduje się, że w międzyczasie placówka stała się na pewien czas jesziwą, by ponownie zostać przekształcona w szkołę publiczną, a archiwum z lat 90. już nie istnieje. „Ratusz może mieć dokumenty z czasów, gdy byłaś dziewczyną” – oznajmia z perfidią kobieta, na co poirytowane Sasza mówi: „Nie lubię być nazywane dziewczyną”, po czym odchodzi wzburzone, trzaskając drzwiami. Bardzo bolesne jest zwłaszcza spotkanie pod koniec filmu z matką Niną i babką. Ta pierwsza nie potrafi zaakceptować, że Sasza nie postrzega siebie jako dziewczynę. Gdy je misgenderuje i słyszy, jak ma się do niego zwracać, krzyczy wściekła: „Poprawia mnie, jak mam do niej mówić? Ty mały potworze. Będziesz mi mówić, co urodziłam?”, na co Sasza reaguje: „Chyba nie wystarczy tylko urodzić”. A jednak w finale dochodzi między nimi do pojednania. Sasza znów jest w podróży – tym razem z ukochaną, starszą od niego kobietą Anną, którą spotkało w jednym z minionych „domów”.
Przed pokazem na festiwalu w Jerozolimie reżyserka wygłosiła krótką przemowę, w której obok podziękowań dla ekipy podała swoisty statement na temat tego, jak postrzega kino jako sztukę:
„Według mnie kino jest sztuką, która najlepiej oddaje nasz wewnętrzny świat.
Ma ono niezwykłą moc do aktywowania większości z naszych zmysłów poprzez to, w jaki sposób posługuje się czasem, ruchem i dźwiękiem – i tak, nie potrzebując wielu słów, a czasem w ogóle bez słów, tworzy poczucie rzeczywistości, które odsłania najgłębsze sekrety naszych dusz.
Czuję się niezwykle szczęśliwa, posiadając możliwości studiowania tej sztuki, uczenia się na niej, tworzenia z jej pomocą – i kontaktowania się dzięki niej z wami wszystkimi.
Film Domy to podróż życia – trwający dekadę proces, składający się z nieskończonych fragmentów pamięci, przeróbek, refleksji, zdjęć, początków i końców – podróż w przeszłość, która uczyniła teraźniejszość trochę bardziej znośną.
I choć ta teraźniejszość wciąż narzuca ciężkie fizyczne i kulturalne warunki do przetrwania, to muszę powiedzieć: dzięki pracy nad Domami nauczyłam się, że wszystko jest możliwe, gdy ludzie wokół ciebie zbierają się razem w imię wspólnej pasji i celu.
Taka jest moc sztuki.
Moc tworzenia – sprawienia, że ludzie są bliżej siebie, by rozszerzyć świadomość, by pomóc zrozumieć, dlaczego żyjemy.
A może nawet nie tyle zrozumieć, lecz po prostu, by postawić to pytanie – i być może by nadać mu kształt i utrzymać go razem. Właśnie to się zdarzyło w czasie powstawania tego filmu.” (3)
Na Festiwalu Jerozolimskim Domy nie otrzymały niestety żadnej nagrody ani wyróżnienia. Z jednej strony nie byłoby błędem stwierdzenie, że Tetelbaum należy do grona nowych, kobiecych głosów w kinie izraelskim, które były szczególnie zauważalne podczas zeszłorocznej edycji festiwalu – pod względem debiutujących i rozwijających się reżyserek (Droga mleczna Mayi Kenig, drugi film Mayi Dreifuss Droga 65) czy intrygujących, nieszablonowych postaci kobiecych (Podejdź bliżej Toma Neshera, Tropicana Omera Tobiego). Wszystkie te filmy wpisują się jednak swą poetyką w artystyczne kino mainstreamowe, powszechnie obecne na międzynarodowych festiwalach filmowych i w kinach studyjnych.
Na tym tle niezwykle wyrafinowane, poetyckie, medytacyjne i tajemnicze Domy nie poddają się tak prostemu etykietkowaniu i wpisaniu we współczesne nurty filmowe. Brakuje w nich kalkulacji, ulegania bieżącym modom, „bycia na czasie”. Monochromatyczne, niezwykle wysmakowane, szerokie kadry, niespieszne tempo narracji, ambiwalencja głównej postaci sprawiają, że to ujmujące, piękne dzieło ma w sobie ducha francuskiej nowej fali, stąd – jeśli w ogóle dałoby się je porównać do jakiejkolwiek izraelskiej produkcji, to zapewne z braku lepszego odniesienia proponuję Oblężenie Gilberta Tofano z 1969 roku. Bohaterką tamtego, niesłusznie zapomnianego filmu, jest młoda wdowa po zmarłym na wojnie żołnierzu, która nie chce poddać się normom społecznym i unika gorsetu męczenniczki. Pragnie – o zgrozo! – miło spędzać czas, wybierając zamiast heroicznej roli romans i drobne przyjemności. Z kolei z kina światowego Domom bardzo blisko jest do twórczości Andrieja Tarkowskiego – choćby ze względu na to, w jaki sposób z pomocą długich ujęć Tetelbaum oddaje w nich zanurzenie głównej postaci w czasie, trwaniu tu-i-teraz, doświadczaniu, przeżywaniu świata.






(1) Wywiad z Tetelbaum ukazał się na łamach „Miasteczka Poznań” w 2020 r., w związku z retrospektywą jej krótkich metraży na organizowanym przez Stowarzyszenie Miasteczko Poznań IV Przeglądzie Filmów o Tematyce Żydowskiej w Poznaniu (pandemicznej edycji online), „Miasteczko Poznań” 2020, nr 3–4, s. 179–185.
(2) W Odessie funkcjonowała jedna z największych społeczności żydowskich spośród miast należących do terenów współczesnej Ukrainy. Większość Żydów z Odessy i pobliskich miejscowości została zamordowana w 1941 r. przez nazistów i przy wsparciu Rumunów (Odessa była stolicą zarządzanej wówczas przez Rumunię Transnistrii), co określane jest jako masakra w Odessie. Migracja od lat 70. ubiegłego wieku – m.in. do Izraela i USA – spowodowała, że powojenna społeczność ocalałych znacznie zmalała. O migrantach opowiada Michale Boganim w filmie dokumentalnym Odessa… Odessa! (2005).
(3) Tłumaczenie przemowy na podstawie otrzymanej od reżyserki wersji w języku angielskim.


1/2
Kadry z filmu „Domy” w reżyserii Veronici Nicole Tetelbaum
2/2

Zobacz też:

Ułatwienie dostępu

Powiększenie tekstu
Powiększenie tekstu
Powiększenie tekstu
Powiększenie tekstu
Kontrast
Kontrast
Interlinia
Interlinia
Interlinia
Interlinia
Odstępy między literami
Odstępy między literami
Odstępy między literami
Odstępy między literami
Podświetlenie linków
Podświetlenie linków
Maska do czytania
Maska do czytania
Podpowiedzi
Podpowiedzi
Kursor
Kursor

Resetuj ustawienia