Opowieść o rodzinie Wajsblatów

Artur Rudzitsky

Napaść Rosji na Ukrainę stanowi straszną kartą historii narodu ukraińskiego,
a także środowiska ukraińskich Żydów. Starzy ludzie, którzy dożyli naszych dni,
osiemdziesiąt lat temu uciekający przed nazistami z Kijowa w głąb Związku Radzieckiego,
teraz uciekają do krajów europejskich przed bestialstwami armii rosyjskiej...
Nie ominął ten kielich i mojej mamy – wnuczki głównego rabina Kijowa Nuchima
Wajsblata – dziewięćdziesięciojednoletniej Ii Rudzitskiej.
Nie wytrzymawszy codziennych bombardowań rodzinnego Kijowa oraz zabrawszy
tylko swoje dokumenty i archiwalne fotografie, zmuszona była szukać schronienia
w Europie Zachodniej...
O ile pamiętam, w mojej rodzinie panował kult dziadka: od najwcześniejszego
dzieciństwa moja mama opowiadała mi o swoim ojcu, literacie i pracowniku wydawnictwa,
profesorze Władimirze Nuchimowiczu Wajsblacie, jego pracy, przyjaźni
z artystami i poetami, życiu podczas wojennej ewakuacji do Azji Środkowej.
Bardzo mało mówiła o swoim dziadku, a moim pradziadku, rabinie Nuchimie
Wajsblacie. Po pierwsze, nie znała go, bo zmarł w 1925 roku, po drugie, zarówno
mama, jak i wszyscy krewni, których znałem, była człowiekiem świeckim. Wszyscy
żyli w kraju, gdzie nie wolno było mówić o takich związkach                                                                                                                                                                 rodzinnych.
I dopiero po wielu latach, po upadku ZSRR i otwarciu wcześniej zamkniętych
archiwów w niepodległej Ukrainie, stopniowo udaje się odtworzyć życie i działalność
mojego pradziadka, kijowskiego rabina Menachema-Nuchima Wajsblata.
Rabin Menachem Nuchim urodził się 2 sierpnia 1864 roku w miasteczku Narodycze
w powiecie owruckim (obecnie obwód żytomierski) w rodzinie rabina Jakowa i jego
żony Krejny, potomków sławnego rabina Izraela Baal Szem Towa (Beszta) i Rabi Jakoba
Koppel Lifschitza (zm. 1740), kabalisty, bliskiego Baal Szem Towa, twórcy Ha-kol
kol Jaakow (Ten głos jest głosem Jakuba) na podstawie interpretacji kabalistycznych.
Uważa się, że Rabi Jakob Koppel Lifschitz jest bezpośrednim potomkiem Rasziego.
Jednym z przodków Nuchima Wajsblata jest też rabin Jakub ben Abraham Kahana
(zm. 1826), uczeń Gaona z Wilna i jego powinowaty (był żonaty z córką jego brata),
wybitny talmudysta, zawiadujący działalnością dobroczynną wileńskiej gminy, autor
książki Gaon Jaakow.
Jak później w swojej książce Gaon Yakov (1968) wspominał bratanek rabina Nuchima
Wajsblata, izraelski działacz społeczny i polityczny Jaakow Bar-Midot (Wajsblat):
stryj od dziecka przejawiał niezwykłe uzdolnienia i pilność, ale fizycznie był
słaby i prawdopodobnie dlatego, w odróżnieniu od braci, nie został oddany do
jakiejś litewskiej jesziwy. W rezultacie został jednym z twórców bet midraszu
w swoim miasteczku. Lubił rozmyślać nad różnymi trudnymi problemami, z którymi
stykał się przy nauczaniu i w ten sposób rozwijał swój intelekt.
I dalej kontynuuje: Pewnego razu – Nuchimek zachorował
i rodzice postanowili pojechać z nim do cadyka do Karlina (jego ojciec był karlińskim
chasydem), żeby otrzymać błogosławieństwo na poprawę zdrowia syna
i żeby był zdrowy w przyszłości.
Z powodu dużej odległości między Narodyczami a Karlinem nie można się
tam było wybrać z chorym dzieckiem, dlatego dziadek postanowił wysłać żonę
z synem do sąsiedniego miasta, Czarnobyla, znanego z tego, że mieszkało tam
dwóch sławnych rabinów. Byli to bracia Icchak Meszulam Zusja i Boruch Aszer.
Po dotarciu do Czarnobyla babcia opowiedziała jednemu z rabinów to, co
przykazał jej mąż. Najpierw była u rabina Icchaka Zuziego i po otrzymaniu
od niego błogosławieństwa zaczął z niej żartować jeden z jego „dworzan”, mówiąc,
że jeśli babcia pójdzie też do drugiego rabina, Borucha Aszera, to błogosławieństwo
pierwszego przepadnie.
Babcia była zupełnie zdezorientowana i nie wiedziała, jak się zachować. Może
błogosławieństwo pierwszego rebe, które jej syn już otrzymał, jest lepsze i się unieważni,
jeśli dostanie błogosławieństwo od jego brata (chłopiec rozumiał problem
matki i zapamiętał tę historię)? Koniec końców babcia postanowiła
tak: „Dobra żona zawsze zrobi, jak przykazał jej mąż”.

Gdy pojawili się u rabina Barucha Aszera, babcia opowiedziała mu wszystko
po kolei: „Mój mąż jest karlińskim chasydem, przyjechaliśmy tutaj z daleka i już
byliśmy u pańskiego brata, świątobliwego rabina i gdy wychodziliśmy, powiedziano
nam, że błogosławieństwo się unieważni, jeśli przyjdziemy także do szanownego
rabina. Nie wiem, co robić, bardzo się  niepokoję o zdrowie mojego syna i chcę
otrzymać oba błogosławieństwa”.

(...)

© Copyright 2014